GALERIE | Piątek, 28 lutego 2020 (13:20)
IEM Katowice co roku było wielkim świętem esportu nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Setki tysięcy ludzi oglądało zmagania przez internet, natomiast regularnie ponad 100 tysięcy osób zjawiło się w tym celu w katowickim Spodku oraz Miejskim Centrum Kultury. Tegoroczna atmosfera wokół wydarzenia jest jednak zgoła odmienna. Z obawy przed koronawirusem wojewoda śląski zakazał publiczności uczestnictwa w evencie. Nie dziwi zatem fakt, że IEM 2020 jest wyjątkowo gorzki. Jeszcze wczoraj wydawało się, że wydźwięk artykułów publikowanych na różnych portalach będzie inny. W głowie kroił się bowiem scenariusz wyrażeń i zwrotów typu „ostatecznie nic się nie zmieniło”, „jednak z publicznością” czy „mimo strachu wszystko dobrze się skończyło”. Ostatecznie nie wszystko dobrze się skończyło. A może właśnie skończyło się lepiej, niż mogło?
1 / 6
Zagrożenie nowym typem wirusa to aktualnie temat poruszający świat. Kilka krajów ma bowiem z nim coraz większy problem. Infekcja rozprzestrzenia się również w Europie, gdzie głównym ośrodkiem zmartwienia są Włochy. Zwracając uwagę, w jakie miejsca trafił wirus, wręcz kwestią czasu jest, by oficjalnie ogłoszono zarażoną osobę w Polsce. Mimo tego dość długo wszyscy zapewniali, że ten kłopot IEM-a nie dotyczy. Na wszelki wypadek organizatorzy zapowiedzieli zwiększenie środków ostrożności, by lepiej zadbać o bezpieczeństwo wszystkich znajdujących się w obiekcie. Gdy temat prawie został uznany za zamknięty, przyszedł czwartek, wywracając wszystko do góry nogami. Zaczęło się od bomby – słowa w senacie o zbadaniu całej sprawy. Od tego momentu wokół imprezy doszło do ogromnego zamieszania. Szereg pojawiających się informacji. Dziennikarze walczyli o wiadomości, ESL o rozwiązanie sprawy, weryfikując słowa polityków. Finalnie wszyscy czekali jednak na to, co powie wojewoda śląski, do którego ostatecznie należała decyzja.
Źródło: East News